
Na katolickim podwórku pobożność maryjna bywa bardzo rozdmuchana. Fruwa sobie w oderwaniu od jakiegokolwiek namysłu nad rolą Maryi w Bożym planie. Z drugiej strony daje o sobie znać także minimalizm maryjny – często owoc kompleksów przed braćmi protestantami. Rzekomo w radykalnym „tak” dla Chrystusa nie ma już miejsca na „tak” dla Jego Matki. Są w końcu również tacy, którzy „tolerują” naukę Kościoła, ale ani ich ona grzeje, ani ziębi. Pozostają obojętni, bo nie pojęli daru, jaki Bóg im składa w Maryi.
Z pewnością przeczytanie tej wyjątkowej książki zadziwi ich wszystkich! Czytelnik zapewne nie raz wykrzyknie: „nigdy w ten sposób nie patrzyłem na Maryję!”. Tradycyjne prawdy wiary zostały przez autora ukazane w obrazowym języku zrozumiałym dla dzisiejszego czytelnika. Lektura obowiązkowa nie tylko dla katolików, ale także dla protestantów o otwartym sercu i umyśle. Idealna na prezent dla znajomych, którzy nie rozumieją nauczania Kościoła.
Książka w oprawie twardej, w kolorze
Recenzja w „Królowej Różańca Świętego”:
Najnowsza książka Sławomira Zatwardnickiego wyłamuje się z szablonowej narracji o Maryi, jaka zdominowała katolicką literaturę najnowszą. W obrazowy i nowatorski sposób przedstawia prawdy wiary związane z Matką Bożą. Dlatego publikację polecamy także tym, którzy są zmęczeni nazbyt emocjonalnym stylem książek maryjnych. To także doskonały materiał do przemyśleń dla osób, które nie rozumieją pobożności maryjnej albo uważają ją za przesadzoną.
O Autorze
Sławomir Zatwardnicki – adiunkt na Papieskim Wydziale Teologicznym we Wrocławiu, wykładowca, autor wielu artykułów oraz dziewiętnastu książek; ostatnio wydana: „Msza. Dlaczego nie?”). Zaangażowany w działalność ewangelizacyjno-formacyjną, odpowiedzialny za jedną z filii Szkoły Życia Chrześcijańskiegoi Ewangelizacji Świętej Maryi z Nazaretu Matki Kościoła. Żonaty, ma pięcioro dzieci, mieszkaniec Strzelina.
Wywiad z autorem w „Królowej Różańca Świętego”
https://krolowa.pl/ratunku-wypatrujemy-w-maryi/
Zobacz fragment książki!
Pobierz PDF tutaj.
Pod rękę z dżentelmenem
Co się dzieje, gdy Syn Boży przekracza tę niewidzialną granicę między niebem a ziemią, a zarazem nieskończoną przepaść między Bogiem a nami? Co to właściwie znaczy Wcielenie? Czy przychodząc „stamtąd”, po drodze wchodzi do jakiejś szafy, w której zamiast ubrań wybiera „płaszczyk” człowieczeństwa, ściąga go z wieszaka i narzuca jedynie zewnętrznie na siebie? Czy może jest raczej tak, że tak bardzo dopasowuje ludzką naturę do siebie, a siebie do niej, że wszystko pasuje jak ulał? Słowo staje się wtedy tak „wczłowieczone”, że nie daje się już rozdzielić Osoby Syna Bożego od tego, co przyjął.
W pierwszym przypadku Maryja Panna byłaby jedynie rodzajem „szafy”, od której należało pobrać „płaszczyk” ciała, biologię i ewentualnie strukturę psychiczną. W drugim zaś, bardziej odpowiadającym mentalności autorów Biblii nieznających rozdziału biologii i ducha, rzeczywiście Dziewica powija Wcielonego Boga. A wtedy można by postawić z pozoru obrazoburczy problem: czy można począć Boga „na sposób ciała” (Kol 2,9), samemu nie będąc człowiekiem na sposób Boży? „Czy nie trzeba być Bogiem z łaski, choć człowiekiem z natury, by zrodzić człowieka, a zarazem Boga?”.
Podniesione zagadnienie kieruje nas ku niepokalanemu poczęciu, czyli ku kolejnemu dogmatowi maryjnemu. Należy w pełni odczytać wyjątkową łaskę, jeśli nie chce się jej sprowadzić do reguły doświadczanych przez nas łask. Z perspektywy realizowania się historii zbawienia prawda o szczególnym przywileju, jakim Maryja została obdarzona, uprzedza wydarzenie stania się Matką Bożą. Z kolei z wieczności patrząc, dar Boskiego macierzyństwa sprawuje prymat w Bożym planie. Mówi o tym dogmat sformułowany w 1854 roku: „Niewysłowiony Bóg [...] od początku i przed wiekami wybrał matkę dla swego Jednorodzonego Syna i przeznaczył Ją, aby w błogosławionej pełni czasów stał się w Niej ciałem.”